piątek, 4 kwietnia 2014

Pink Joy (nie)różowe pudełko z Italii :)




Czytaj dalej

Kilka dni temu i do mnie dotarło wyczekiwane w napięciu pudełko PinkJoy z drugiej, tym razem włoskiej kampanii.
Pierwsze z Rosji bardzo mocno rozbudziło mój entuzjazm i ochotę na więcej, dodatkowo zapowiedź edycji "ze słonecznej Italii" nastawiła mnie bardzo pozytywnie, spodziewałam się tam czegoś, co z całą pewnością mnie zachwyci, bo z czym kojarzy się Italia?
Mnie przede wszystkim ze słońcem, wiec tu wyobraźnia może ponieść nas daleko, w kierunku ochrony, nawilżenia, słonecznego zapachu, makijażu.... Obstawiałam, że w pudełku znajdzie się coś z oliwek, bo oliwki to druga rzecz jaka kojarzy mi się ze słoneczną Italią (poza winem i jedzeniem oczywiście), po podpowiedzi na fb liczyłam na zapachową mgiełkę do ciała lub coś tego typu do odświeżania twarzy.
Cóż... pudełko odebrane od kuriera było zaskakująco.... lekkie ..... :)





I'm sorry that I'm not pink - motto przewodnie tej kampanii :)
Pudełko z Rosjii, zwłaszcza to pierwsze, bardzo wysoko podniosło poprzeczkę, jeżeli chodzi o estetykę i oczekiwania co do tych pudełek. Było czymś, co odróżniało PinkJoy od całej reszty boxów, miało duszę, klimat, czuć było prace rąk i indywidualne podejście do nas - kupujących pudełeczka. Choć było mało solidne, giętkie, miękkie - było niezwykłe, wyjątkowe pod każdym względem.
Tutaj pudełeczko nie różowe - do wybaczenia - ale najbardziej zwykłe i najbardziej proste z możliwych, szczerze po wyjęciu go z koperty ochronnej liczyłam że w tym kartonie znajduje się dopiero właściwe pudełko, a to jedynie stanowi jego zabezpieczenie.... jednak nie, okazało się że to już to !
Przyznaję - dziewczyny pięknie wybrnęły z tą dołączoną karteczką - jest urocza i naprawdę pozwala wybaczyć, zapomnieć tę "wpadkę" ;)



Opakowanie jak wiadomo - rzecz bardzo istotna, stanowiąca o pierwszym wrażeniu, często rzutująca na dalszy odbiór zawartości, jednak zawartość najważniejsza, a tutaj - no właśnie znowu bez szału.
Otworzyłam, szybko przejrzałam i zamknęłam, pudełko odłożyłam i do dziś "trawiłam" jego zawartość :)
Moje pierwsze wrażenia były bardzo słabe, dlatego wstrzymałam się z pisaniem czegokolwiek, pozwoliłam emocjom opaść, "przetrawić się" i dopiero postarać się odszukać wszystkie pozytywne aspekty tego pudełka.

"Lekka" zawartość tego pudełka to trzy produkty pełnowymiarowe i kilka próbek.

Żel pod prysznic Omnia Botanica mięta i róża, 200 ml, cena 23 zł - bardzo fajny kosmetyk, miło, że znalazł się w pudełku - pierwszy i chyba jedyny kosmetyczny bohater tej edycji.



Miss Broadway Płynny eyeliner w pędzelku, 6 ml, cena 27.50 zł, ..... pewnie się przyda, pewnie zużyję, ale bez szału, wolałabym chyba każdy inny kosmetyk z dziedziny makijażu, niż eyeliner, ale ok, może być ;)




Miss Broadway (po raz drugi) wysuszacz lakieru w zakraplaczu, 9 ml, cena 31 zł - wysuszanie paznokci jakoś najmniej kojarzy mi się ze słoneczną Italią, już prędzej kolor na paznokciach zgodny z aktualnymi trendami..., dodatkowo zakraplacz - no nie wiem, nie miałam tego typu wynalazku, może okaże się hitem, wtedy na pewno dam Wam o tym znać, póki co jego obecność w pudełku raczej mnie zasmuciła i rozczarowała :(





Reszta zawartości to: próbka kremu Omnia Botanica (po raz drugi również i tu szkoda, że nie produkt pełnowymiarowy, zamiast zakraplacza lub chociaż nie miniatura)  i prezent w postaci dwóch próbek naszych rodzimych kosmetyków The secret Soap i Scandia Cosmetisc - ten pomysł bardzo mnie ujmuje, te próbeczki są osobno,  ładnie zapakowane wraz z materiałami reklamowymi, stanowią miły dodatek, poprzednio były to próbki GoCranberies.





Jak Wam się podoba?
Jeżeli chodzi o mnie - jak zawsze wszystko rozchodzi się o oczekiwania. Ja oczekiwałam pudełka we włoskim klimacie, a nie pudełka z włoskimi markami kosmetyków - nie wiem czy czujecie różnicę? :)
Rosyjskie pudełko aż kipiało egzotycznością, "rosyjskością", miało duszę ! Pomijając fakt, że było ze trzy razy cięższe i pełniejsze od włoskiego, jak już pisałam wcześniej - pod każdym względem podniosło poprzeczkę wysoko, jak i oczekiwania co do kolejnych kampanii.

W tym pudełku nie czuję nic włoskiego, tak jakbym otrzymała pierwszy z brzegu "box", a w nim kilka nieznanych mi kosmetyków.

Na koniec kilka pozytywów na obronę tej kampanii ;)
Wartości kosmetyków przewyższają cenę pudełka - jakby nie było ;)
Głowni bohaterzy tej edycji według mnie są dwa. Są to te dwie małe karteluszki, jedna  z przeprosinami, druga z przepisem na panna cottę (w nawiązaniu do rozmowy z facebooka). Te dwie karteczki jak dla mnie ratują to pudełko, zawierają i wyrażają główną ideę pudełek PinkJoy: wyjątkowości, indywidualnego podejścia, pracy rąk i smakowania nieznanego.




Mam nadzieję, że to takie chwilowe zboczenie z kursu i przy następnej edycji, na którą już czekam wszystko znowu wróci na właściwe tory :)


Pozdrawiam
Beata

18 komentarzy:

  1. Mam identyczne odczucia, bardzo mało Włoch w tym włoskim pudełku ;) Spodziewałam się zupełnie innej zawartości, bardziej dopieszczonej i w klimacie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rosyjskie pudełko podobało mi się bardziej. Oprócz żelu pod prysznic i wysuszacza lakieru w zakraplaczu nic mnie nie zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń
  3. szczerze mówiąc szału nie robi... ja też nie bardzo kojarzę je z włoskim temperamentem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Piękne fotki. Pudełeczko bez szału ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Włoskich kosmetyków jeszcze nie miałam ale w tym pudełeczku jakoś nic mnie szczególnie nie zainteresowało.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawi mnie zapach tego żelu mięta z różą, bo to dość nietypowe połączenie.
    Poza tym pudełeczko bez szału, też jak dla mnie nie ma w nim nic, co od razu pozwoliłoby mi zgadnąć, że jest włoskie, z poprzednim było lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  7. Tym razem nie zamówiłam tego pudełeczka i w sumie to cieszę się, że tego nie zrobiłam, bo nie zachwyciłoby mnie swoją zawartością ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. piękne zdjęcia, musisz mieć świetny aparat, pudełko jest bardzo fajne, ciekawa zawartość.

    OdpowiedzUsuń
  9. Napatrzyłam się na rosyjskie cuda i bardzo żałowałam, że nie kupiłam tamtego Box'a. Skusiłam się na Italię i... sama nie wiem, produkty fajne, ale atmosfery jakoś brak ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Miałam się skusić ale jakoś nie mogłam się zdecydować...i nie żałuję. Podobnie jak Ty, nie "czuję" włoskiego klimatu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Zupełnie nie porwało mnie to pudełeczko, wszystko właściwie nie dla mnie. Albo mam nadmiar, albo nie mój zapach ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Również nie kojarzy mi się to z Italią, mimo całego niewątpliwego uroku to pudełeczko jest słabe w zawartości.

    OdpowiedzUsuń
  13. Miłego testowania, mnie raczej nie zachęciły te produkty :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo mnie zaciekawiłaś tym pudełkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  15. ;Faktycznie, szkoda że nie jest bardziej włoskie, ale wciąż prezentuje się całkiem nieźle :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ciekawa koncepcja, chociaż akurat włoska wersja do mnie nie przemawia. Czekam na kolejną i być może się skuszę :-)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ciekawa jestem tych pudełek,ale to pudełko jakoś mnie nie zachwyca.
    Zatem będę musiała pomyśleć czy w najbliższym czasie go zamówię..
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  18. Śliczne te próbki, bardzo mi się podobają :)

    OdpowiedzUsuń

Serdecznie dziękuję za każdy pozostawiony komentarz i jednocześnie proszę o zachowanie kultury słowa :)